- Aha, Duży Jim pytał, czy nie zagrałybyśmy w pytania i
odpowiedzi. - Dzisiaj? Stacey zachichotała. - Hej, przecież jest piątek wieczór, pora na szaleństwa i zabawy. Dobrze ci zrobi, jeśli trochę się rozerwiesz po tym wyjeździe do Rumunii. Wiem tylko tyle, co napisano w gazetach, ale wyglądało to na bardzo nieprzyjemną przygodę. - Nic mi nie jest. Owszem, serce mi się kraje, gdy pomyślę o tych dzieciakach, szczególnie o tej najbardziej poszkodowanej dziewczynie, ale poza tym wszystko w porządku, nie musisz się tak o mnie troszczyć. Prawie już o tym nie pamiętam. Akurat! Nie mogła przestać myśleć o tamtych wydarzeniach ani na chwilę, niezależnie od tego,z kim właśnie rozmawiała i co robiła. Od powrotu z Transylwanii wciąż dręczył ją niepokój, prześladował ją widok czerwonego nieba w nocy, nic nie było takie jak dawniej. - Dobrze, chętnie zagram, ale najpierw muszę wziąć prysznic i trochę odpocząć. Czy mogłabyś zadzwonić w moim imieniu do Dużego Jima i zaprosić go na ósmą? Niech przyniesie planszę i karty, zagramy tutaj. Ktoś jeszcze przyjdzie? RS 74 - Bobby, będzie nas więc czworo. - Powinnyśmy zaprosić również Garetha, pewnie możemy też liczyć na Barry'ego Larsona, wiesz, tego z zespołu Dużego Jima. - Tego, który się w tobie kocha? - To przeszłość, on już wie, że nie jestem zainteresowana. - Tak, ale to dziwny facet, mam wrażenie, że on strasznie chciałby gdzieś przynależeć, znaleźć swoje miejsce. Cały czas tylko czeka, aż go znowu zaprosimy. Słuchaj, a może jego wcale nie ciągnie do ciebie, tylko do tego domu? - Możliwe. Chyba zmieniłam zdanie, nie zapraszajmy go, poprzestaniemy na Garecie. - I tak nie przyjdzie, mogę się założyć. Zrobił się z niego okropny odludek, ostatnio nawet na kawę bardzo rzadko zachodzi. Jessica z troską ściągnęła brwi. Bardzo zżyła się z Garethem, doglądał jej domu jeszcze wtedy, gdy mieszkała w Jacksonville, a kiedy przeprowadzała się do Nowego Orleanu, ku jej zaskoczeniu zadeklarował chęć pojechania razem z nią i pracowania dla niej nadal. Ucieszyła się, gdyż mogła na nim absolutnie polegać, on nie tylko potrafił wszystkiego upilnować i wszystko naprawić, ale też był wobec niej bezgranicznie lojalny. Stacey zerknęła w stronę schodów prowadzących na piętro i uśmiechnęła się szeroko. - Może on dołączy do nas? W końcu jest profesorem, więc miałby szansę cię pokonać. - Może miałby... A może miałby ochotę posiedzieć w spokoju u siebie. Dobrze, lecę na górę wziąć prysznic. RS 75 - Ja w tym czasie zadzwonię do włoskiej restauracji i zamówię kolację do domu dla nas wszystkich, co ty na to? - Znakomity pomysł. Jessica weszła na górę, lecz najpierw skierowała się na balkon. Robiło się ciemno, ale od jakiegoś czasu zmrok zapadał dziwnie wcześnie,