oprzeć. Nachylił się ku niej bezwiednie.
- Niech się pan nie waży - syknęła. Błyskawicznym ruchem zabrał narzeczonej parasolkę. - Dlaczego? - Proszę mi ją oddać! - Dlaczego nie mogę pani pocałować? Tupnęła nogą. - Bo próbujemy uniknąć małżeństwa. Do ich ślubu, którego świadkiem miało być pół Londynu, zostało zaledwie kilka dni, więc postanowił poinformować narzeczoną, że nie zamierza się wycofać. Przynajmniej tyle był jej winien. - To pani próbuje. Ja chętnie się z panią ożenię. Zbladła. - Co takiego? - Lepiej stąd chodźmy - odezwała się Lucy, zerkając ponad ramieniem przyjaciółki. Sin powędrował za jej wzrokiem i zobaczył, że zbliża się ku nim duża grupa spacerowiczów i powozów. - Zdaje się, że ściągnęliśmy na siebie uwagę - stwierdził z irytacją. - Niech sobie patrzą - warknęła Victoria. - Dlaczego, u licha, chce mnie pan poślubić pod przymusem? - A dlaczego nie? I tak zamierzałem poszukać sobie żony. Pani jest piękna i pochodzi z dobrej rodziny, a poza tym otrzymałem zgodę pani ojca. Czegóż chcieć więcej? Nie wyglądała na ułagodzoną ani rozbawioną. Prawdę mówiąc, była wściekła. - Na wieczorze u Frantonów przysięgłam sobie, że będę rozmawiać tylko z miłymi mężczyznami. - Okręciła się na pięcie i pociągnęła Lucy za sobą. - Żegnam, lordzie Althorpe. - A parasolka, milady? - Proszę ją zatrzymać. Uchylił cylindra. - W takim razie zobaczymy się w następną sobotę. W kościele. Idąc za nimi w pewnej odległości, upewnił się, że dotarły bezpiecznie do Fontaine House. Jeśli Thomas zginął z jego powodu, przyszła lady Althorpe też mogła stać się celem ataku. Chwilę po tym, jak obie damy weszły do domu, faeton opuścił podjazd i ruszył Brook Street w jego stronę. Gdy Roman oddał mu wodze i przeniósł się na wąską ławkę w tyle pojazdu, Sinclair cmoknął na konie i popędził ulicą. - No i co? - zapytał, kiedy skręcili za róg. - Możliwe, że nie całkiem oszalałeś - burknął służący. - Nadal uważam, że głupio robisz, ale ona jest... - Urocza - dokończył Sin z lekkim uśmiechem. - Za dobra dla takiego drania, za jakiego uchodzisz. Właśnie to zamierzałem powiedzieć. - A ty za dużo gadasz jak na lokaja czy za kogo tam się podajesz. Nie będę więcej z tobą dyskutować. - Narażasz ją na niebezpieczeństwo.