Luke zauważył jej spojrzenie.
– Co tam? Zawahała się, czując, że policzki robią jej się coraz cieplejsze. – Nic – odparła. – Po prostu jestem szczęśliwa. – Szczęśliwa? – powtórzył, wciąż trzymając Emmę nad sobą. – To dlatego tak się zaczerwieniłaś? Zerknęła w stronę Julianny, która tak zainteresowała się filmem, że nie zwracała na nich żadnej uwagi. – To od słońca. – Jasne, zwłaszcza na krytym basenie można... – Nie dokończył, ponieważ strumień śliny z buzi Emmy spłynął wprost na jego nos i policzek. – Ojej, ale fontanna! Usiadł i wziął małą na kolana. Kate zaśmiała się i przeszła do łazienki. – Tak, ostatnio ślini się jak bernardyn. – Rzuciła mu ręcznik z wieszaka. – Nie przejmuj się. Ślina dziecka nie zostawia plam. – Łatwo ci mówić. – Wytarł twarz i rzucił jej ręcznik. – Jesteś pewny, że go już nie potrzebujesz? Tylko popatrz. Dopiero teraz zauważył, że Emma puszcza buzią bańki, a przezroczysty płyn spływa po jej brodzie na jego spodnie. – Do licha! – zaśmiał się. – Daj mi go jeszcze. Kate spojrzała na zegarek. – Powinnam ją już niedługo położyć do łóżka. Przebiorę ją i nakarmię. Założę się, że zaśnie przy butelce. Miała rację. Emma zasnęła niemal natychmiast, a oni siedzieli jeszcze dwie godziny, ale w końcu też postanowili odpocząć. Luke pomógł Juliannie rozłożyć kanapę, a Kate sprawdziła łańcuch i zasuwę przy drzwiach. Na koniec, dla pewności, przystawiła jeszcze klamkę krzesłem. – Dobranoc, Julianno – powiedział Luke. – Gdybyś czegoś potrzebowała, jesteśmy obok. – Dziękuję. – Dziewczyna wahała się przez chwilę, jakby też chciała im życzyć dobrej nocy, ale w końcu zamknęła usta. Luke przymknął drzwi, zostawiając szparę, żeby w razie czego usłyszeli Juliannę, a następnie odwrócił się do Kate. – Pościelę sobie na podłodze – mruknął i podszedł do szafy, w której znajdowała się zapasowa kołdra. – Nie wygłupiaj się. – Kate złapała kołdrę z drugiej strony. – To ja prześpię się na podłodze. Luke pociągnął kołdrę do siebie. – Wcale się nie wygłupiam. Masz spać na łóżku i koniec! Kate pokręciła głową. – Powinieneś odpocząć. Prowadziłeś przez większą część drogi. – Ale ty też to robiłaś. – I co? Nie zmienisz zdania? – Puściła kołdrę. – Nie. Kate westchnęła głośno i machnęła ręką. – To nie ma sensu. Łóżko jest przecież takie wielkie, że bez problemu zmieścimy się na nim we dwójkę. – Kiedy chciał zaprotestować, uniosła rękę. – Boisz się, że zacznę się do ciebie zalecać? Patrzył na nią przez chwilę. – Że ty zaczniesz? Nie, tego nie. – A ja nie boję się ciebie – rzekła wesoło. – Przecież jesteśmy starymi kumplami. – Niby tak – westchnął.