raczy wiedzieć, do czego może to doprowadzić. Ze względu na dziedzinę,
którą się zajmuję, kilkakrotnie byłem zatrudniany jako ekspert w przypadkach, gdy grupa fanatyków posuwała się zbyt daleko i niewinni ludzie padali ich ofiarą. Ponieważ obawiam się, że coś podobnego może wydarzyć się również tutaj, poszedłem na policję i podzieliłem się moimi obawami z porucznikiem Canadym. Zmarszczyła brwi. - Patrz na drogę - ostrzegł. Uświadomiła sobie, że zbyt długo przygląda mu się w lusterku, więc czym prędzej wbiła wzrok przed siebie, lecz i tak była aż nadto świadoma jego obecności. Zdecydowanie wolałaby, żeby wznosiła się między nimi kilkumetrowa betonowa ściana, chociaż z drugiej strony... Z drugiej strony był tak pociągający, że potrafiła przy nim zapomnieć o wszystkim i myśleć tylko o tym, jak by to było, gdyby... RS 108 Może to jego sposób poruszania się, może sposób,w jaki na nią patrzył - nie wiedziała, co tak działa, w każdym razie coś w nim działało na nią wyjątkowo uwodzicielsko. Surowo nakazała sobie wziąć się w garść. Bryan McAllistair okazał się niebezpieczny, gdyż zagrażał jej wewnętrznemu spokojowi. Musiała mieć się na baczności. Kiedy tylko złożyli zeznania, Bryan wybiegł, spiesząc na swój wykład, zaś Jessica i Sean wymienili spojrzenia. - Był wtedy w Rumunii - poinformowała Jessica. - I w różnych innych miejscach w Europie, gdzie miały miejsce podobne wydarzenia - dopowiedział Sean. - A dziś zjawił się dokładnie wtedy, gdy zostałam napadnięta. - Właśnie. - Jakoś dużo tych zbiegów okoliczności... Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu. - To samo można powiedzieć w odniesieniu do ciebie. Nim zdążyła spytać, co właściwie miał na myśli, do pokoju wpadł Bobby Munro. - Jessica, słyszałem, co się stało. Napadnięto cię? Nic ci nie jest? - Uściskał ją, lecz szybko odsunął się od niej z wyrazem zakłopotania na twarzy. - Przepraszam, panie poruczniku, ale właśnie się dowiedziałem... - Wszystko w porządku - zapewnił go Sean. Bobby znów z troską spojrzał na Jessicę. - Na pewno nic ci nie zrobili? - Nic. - We właściwym momencie zjawił się profesor McAllistair, czego ci dranie na pewno bardzo teraz żałują. - Sean podchwycił wzrok Jessiki i RS 109 dodał pospiesznie: - Co wcale nie oznacza, że nasza dzielna pani Frazer nie poradziłaby sobie sama. - Pewnie jeszcze nie wiecie, że ci dwaj zostali zatrzymani parę dni temu, ale musieliśmy ich wypuścić, bo nie udało się im nic udowodnić. To Cal Hodges i Niles Goolighan - zaraportował Bobby. - Jedna z pielęgniarek w szpitalu zgłosiła, że jakieś dwa podejrzane typy kręcą się wokół budynku. - I to byli ci dwaj? - Prawdopodobnie, chociaż ostatecznie nie zdołała ich zidentyfikować. Ściągnęli prawnika, tak się tu wydzierał o ich prawach, że chyba na ulicy było go słychać.