Łzy znowu stanęły jej w oczach.
– Odchodzisz? – Nie mogę czekać z tobą na policję. Wiesz, w tych okolicznościach... Chyba to rozumiesz, prawda? Skinęła smutno głową i objęła się rękami. – Boję się. Przygarnął ją znowu mocnymi ramionami i przytulił do szerokiej piersi. – Poradzimy sobie, kochanie. – Złożył pocałunek na czubku jej głowy. – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. – Obiecujesz? – spytała, unosząc głowę. Richard wziął jej twarz w dłonie. – Nie masz powodów, żeby się bać, Julianno – szepnął, zbliżając wargi do jej ust. – Już nie. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY ÓSMY – Witamy z powrotem, Kate! – zakrzyknęli chórem Blake, Marilyn i Tess, kiedy w poniedziałek rano przekroczyła próg ,,Uncommon Bean’’. Skończył jej się właśnie urlop macierzyński, który sama sobie przyznała. Co prawda i tak zarządzała kawiarnią z domu, przyjeżdżając tu od czasu do czasu, ale dzisiaj chciała oficjalnie przejąć swoje obowiązki. Kate zatrzymała się, zaskoczona tak ciepłym przyjęciem. Jej pracownicy zrobili transparent z napisem: ,,Kate wraaaca!’’ i umieścili go nad barem. Przy każdym stoliku kołysał się doczepiony balon, a cały ich pęk wisiał też przy kasie. Wszyscy pospieszyli, żeby ją uściskać. Marilyn wzięła Emmę, Tess złapała torbę z pieluszkami i ubrankami, a Blake podał jej ramię. – Chodź do środka – zaprosił z tajemniczą miną. – To dopiero początek. Przeszli we czwórkę, czy raczej w piątkę, na zaplecze. Część pomieszczenia została zamieniona na kącik zabaw dla dziecka, odgrodzony od reszty pokoju plastikowym płotkiem. Wewnątrz znajdowały się kolorowe zabawki, a na terakocie leżał miękki, puszysty dywan. U góry wisiał kolorowy napis: ,,Dzieciowisko’’. Cała trójka zaczęła się przekrzykiwać: – Poszliśmy razem... – Nawet niektórzy klienci dołączyli... – ...żeby kupić te wszystkie zabawki i płotek. – A ja zrobiłam napis – wtrąciła Tess. – Chcieliśmy zrobić coś dla ciebie i Emmy, i stwierdziliśmy, że będzie najlepiej... – I żeby miała dużo miejsca do zabawy. – ...lepiej pracować... – A jej też będzie tu dobrze – dodała Marilyn. – Tak się cieszymy, że wróciłaś. Bardzo nam ciebie brakowało. Kate ze łzami w oczach spojrzała na pracowników. – Sama nie wiem, co powiedzieć. Jesteście wspaniali. – To fajnie, że tak uważasz – powiedział z uśmiechem Blake. – Bo to jeszcze nie wszystko. – Złapał ją za rękę. – Chodź do biura. – Do biura? – powtórzyła słabym głosem. Chichocząc i trącając się łokciami jak niesforne dzieci, poprowadzili ją dalej. Kate z niedowierzaniem spojrzała na przenośne łóżeczko i stary fotel na biegunach. – To fotel mojej siostry – wyjaśniła Marilyn. – Powiedziała, że możesz