Musiał podkraść się od lewej - swojej prawej - aby cały czas mieć na
nią oko. Ale jeżeli tak zrobi, to suka może go zauważyć. Już raz jej nie docenił i drogo go to kosztowało. Nie popełni ponownie tego samego błędu. Na pewno zabezpieczyła swoje drzwi w samochodzie, nie jest głupia. Okna zamknięte. Ale czy pamiętała, by zamknąć drzwi pasażera po wyjściu lekarza? Cztery piwa w żołądku powiedziały mu, że jest tylko jeden sposób, by się przekonać. Ruszył naprzód pod takim kątem, by unikać pola widzenia lusterek. W ten sposób dotarł do samego auta. Zdecydowanie szarpnął za klamkę i drzwi cudownie się otworzyły Pavon płynnym ruchem wśliznął się do środka z pistoletem wymierzonym prosto w głowę kobiety - Hola! - powiedział z szerokim uśmiechem, siadając na fotelu pasażera i zamykając za sobą drzwi. - Pamiętasz mnie? Jej oczy otwarły się szeroko: słodki widok. Ale w następnej chwili dłoń kobiety szybko niczym wąż poderwała się w górę i Pavon zobaczył czarną lufę pistoletu skierowaną wprost w swoje jedyne oko. - Hijo de la chingada, a ty mnie pamiętasz? - odparła powoli po hiszpańsku. Suczy synu, a ty mnie pamiętasz? Jej ręka nawet nie drgnęła. W oczach była tylko spokojna, lodowata nienawiść. Pavon spojrzał w te oczy i zobaczył własną śmierć - chyba że naciśnie spust jako pierwszy... Drzwi za jego plecami otworzyły się raz jeszcze i Pavon poczuł chłodny dotyk kolejnej lufy tuż pod prawym uchem. an43 349 - Pavon, ty gnido - powiedział łagodny głos ociekający zapowiedzią rzeczy strasznych. Arturo prawie zsikał się w spodnie ze strachu, bo wiedział, do kogo ten głos należyWiedział też, że to już koniec. Ze spierdolił sprawę po prostu koncertowo. - Śmiesz grozić mojej kobiecie? To bardzo, bardzo niedobrze. * ** Rip był wciąż jeszcze roztrzęsiony Wracając do samochodu, o mało nie zemdlał na widok Milli celującej z pistoletu do jakiegoś nieznanego mężczyzny, który także trzymał broń - wymierzoną w Millę. Jeszcze inny facet - groźnie wyglądający brunet - stał przy otwartych drzwiach, przykładając lufę do głowy człowieka siedzącego w środku. Jak więc szybko podliczył przerażony Rip, były aż trzy pistolety i dwie zagrożone czaszki. Ktoś miał za chwilę umrzeć. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Facet z przedniego siedzenia został rozbrojony, a Rip nagle znalazł się na tylnym siedzeniu, tuż obok tego niebezpiecznego, milczącego gościa, który trzymał jeden pistolet przy czaszce Pavona, a drugim celował w samego Kospera. Lekarz domyślił się, że to właśnie musi być ów słynny Diaz; teraz wiedział już, skąd brała się jego cokolwiek nieprzyjemna reputacja. Gość był najbardziej przerażającym człowiekiem, jakiego Rip miał nieszczęście spotkać. Nie chodziło nawet o coś, co Diaz zrobił czy powiedział, raczej o tę aurę śmiertelnej, niekwestionowanej i zimnej pewności. Kosper nie był w stanie wykrztusić słowa pod lufą pistoletu, ale Milla mówiła bez an43