się oszołomiona.
- To tylko pocałunek, mamo - powiedziała, siląc się na spokojny ton. - Tylko pocałunek? - przemówiła lady Franton surowym głosem. - On cię rozbierał! - Wcale nie... W tym momencie w krąg światła wszedł gospodarz. Za nim stanęło kilku rosłych lokajów. - Przekroczyłeś granice przyzwoitości, Althorpe! - oświadczył lord Franton. - Zaprosiłem cię z szacunku dla twojego nieżyjącego brata. Najwyraźniej jednak nie potrafisz zachować się stosownie do swojej pozycji... - Czy mogę coś zaproponować? - odezwał się markiz z taką swobodą, jakby rozmawiał o pogodzie. Bez wątpienia nie raz musiał stawiać czoło gniewnemu tłumowi. Natomiast Victoria była przerażona. Publiczne całowanie się ze znanym uwodzicielem nie mieściło się w kategoriach niewinnej, wesołej zabawy. W dodatku wszyscy widzieli ją prawie nagą! - Zaproponować? - powtórzył lord Franton z pogardą. - Możesz zrobić tylko jedną rzecz i nie sądź, że pomoże ci strojenie sobie żartów... - Zanim dokończy pan tyradę, coś wyjaśnię - przerwał mu Althorpe. - Wróciłem do Anglii z zamiarem wzięcia na siebie obowiązków związanych z tytułem. Gdy w ogrodzie nagle zapadła cisza, Victoria zaryzykowała spojrzenie na markiza. - Nie zamierzam narażać na szwank niczyjej reputacji z powodu chwili nieostrożności - ciągnął dalej lekkim tonem. - Dlatego zrobię, co należy, lordzie Franton, i ożenię się z lady Victorią. Czy to pana usatysfakcjonuje? Victoria poczuła, że ziemia usuwa się jej spod nóg. - Co takiego? - wykrztusiła. Spojrzał na nią z nieprzeniknionym wyrazem oczu i pokiwał głową. - Oboje posunęliśmy się za daleko. To jedyne wyjście z niezręcznej sytuacji. Nachmurzyła się. - Najrozsądniej byłoby puścić cały incydent w niepamięć - warknęła. - Przecież nie zamierzaliśmy uciec do Gretna Green, żeby wziąć potajemny ślub! - On trzymał ręce na twojej... no, wiesz - odezwał się książę Hawling. Liczni goście potwierdzili jego uwagę w bardziej obrazowy sposób. - Znając reputację obojga, byliście na najlepszej drodze do spłodzenia dziedzica Althorpe. - Wy właściwie... cudzołożyliście! - zawołała lady Franton. - I to w moim ogrodzie! Osunęła się bezwładnie w ramiona męża. Znowu rozległy się chichoty i szepty. - Dzisiaj pierwszy raz widziałam go na oczy! - krzyknęła Vixen. - Nie o twoje oczy się martwimy, córko - stwierdził