martensy krotkie damskie

  • Zofia

martensy krotkie damskie

20 April 2021 by Zofia

Grace budzi się i dziwne pozycje, jakie przybiera ciało opiekunki, wzbudzają jej zainteresowanie. Cichutko siada na łóżku i przygląda się jej poczynaniom. Patrzy, jak Laura staje na palcach prawej nogi, lewą, zgiętą w kolanie pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, odsuwa do tyłu, prawą rękę płynnym ruchem unosi przed siebie, a lewą równie płynnie odsuwa w bok. Nie wie, że ta poza nazywa się attitude, ale bardzo jej się podoba. Najbardziej jednak zachwyca ją obrót wokół własnej osi o trzysta sześćdziesiąt stopni. Widziała podobne, kiedy w zimie była na rewii na lodzie. Potem sama chciała zrobić coś takiego na lodowisku, ale upadła na pupę i już nigdy więcej nie próbowała. Teraz ma ochotę zrobić piruet bez łyżew. Zrywa się z łóżka i Laura orientuje się, że dziecko nie śpi. Zastanawia się, od jak dawna i co zdążyło zobaczyć. Grace tymczasem okręca się wokół własnej osi, ale traci przy tym równowagę i się przewraca. Laura podbiega do niej, nachyla się i z przerażeniem stwierdza, że mała ma w oczach łzy. - Coś cię boli? - pyta wystraszona. Grace kręci głową, wstaje, ale po jej policzkach nadal ciekną łzy. - Więc dlaczego płaczesz? - Bo mi nie wyszedł piruet. Laura czuje ulgę i się uśmiecha. - Wiesz, jak często musiałabym beczeć, gdybym płakała za każdym razem, gdy coś mi nie wychodzi? - Też się kiedyś wywróciłaś? - Żeby to raz! - Kiedy robiłaś piruet? - dopytuje się Grace, wycierając piąstkami łzy. - To, co widziałaś, nie nazywamy piruetem, tylko tour - prostuje Laura. - Piruety w zasadzie kręci się na lodzie, a w balecie na takie obroty najczęściej mówi się tours. - Naucz mnie, jak się je robi. Na buzi małej wyraźnie widać zainteresowanie. Przez kilka godzin spędzonych z Grace Laura jeszcze ani razu nie widziała, by jej spojrzenie było tak ożywione jak teraz. Dostrzega w tym dla siebie pewną szansę. - Może - odpowiada powściągliwie. - Naucz mnie. - Żeby robić piruety, najpierw trzeba umieć robić inne rzeczy. - Jakie? - Różne. - To naucz mnie tych różnych rzeczy. Laura od roku może się zjawiać w szkole madame Rostovej i ćwiczyć, kiedy tylko chce, nie płacąc za to ani grosza. Kiedy się okazało, że rodziców nie stać na opłacanie jej lekcji tańca, madame Rostova zaproponowała, żeby przychodziła za darmo. Laura była zaskoczona tą wspaniałomyślnością, ale jej przyjaciółka Patricia, która od samego początku chodziła z nią do szkoły baletowej, wyjaśniła, że decyzja nauczycielki ma niewiele wspólnego z altruizmem. - Nie chce cię stracić - powiedziała. - Jesteś jej najzdolniejszą uczennicą, którą może się chwalić przed matkami przychodzącymi po raz pierwszy ze swoi mi dziećmi. Ty jesteś reklamą tej szkoły. Kiedy pokazuje im ciebie, to tak, jakby mówiła: „Proszę, jaką jestem nauczycielką, skoro potrafiłam z niej zrobić taką tancerkę”. A poza tym pomagasz jej w prowadzeniu lekcji dla najmłodszych - przypomniała na koniec. Laura rzeczywiście czasem zastępuje madame Rostovą, prowadząc za nią część lekcji. Dla niej jest to przyjemność, nie obowiązek. Lubi patrzeć na zapał dziewczynek - bo chłopców w szkole baletowej jest niewielu - chociaż ma świadomość, że w większości przypadków ten zapał szybko gaśnie, kiedy do niedoszłych przyszłych primabalerin zaczyna docierać, że taniec klasyczny to nie tylko biała tutu, o której marzą, ale ciężka praca. Podejrzewa, że zapał Grace zgaśnie równie szybko, ale póki jest, zamierza go wykorzystać. - Może spróbuję cię czegoś nauczyć - mówi, udając, że jeszcze się nad tym zastanawia. Zasada, że im trudniej się coś zdobywa, tym bardziej się to ceni, odnosi się nie tylko do dorosłych. Sprawdzała się u większości dzieci, którymi Laura opiekowała się dotychczas. Nie ma wprawdzie pewności, że zadziała również w przypadku Grace, ale postanawia to sprawdzić. - Naucz mnie - dopomina się dziewczynka. - Może potem. Teraz musimy wyjść na dwór. Na kartce, którą wręczyła Laurze pani Greenwood, wskazówka, że dziecko powinno spędzić na dworze od dwóch do trzech godzin dziennie, została podkreślona czerwonym flamastrem. - Nie chcę iść na dwór - oświadcza Grace z nadąsaną miną. - Chcę kręcić piruety. - Nie piruety, tylko tours. I już ci mówiłam, że najpierw trzeba się nauczyć innych rzeczy. - No to mnie naucz. - Kiedy wrócimy z dworu. - Nie idę. - W takim razie nie będzie tours. Laura wzrusza ramionami, udając, że jej jest wszystko jedno, ale żeby wzmóc w małej zapał, staje w czwartej pozycji baletowej - ze stopami ustawionymi równolegle prawa przed lewą, tak że palce jednej są w jednej linii z piętą drugiej - prawą rękę unosi tak, by tworzyła nad głową łuk, lewą odwodzi w bok i wykonuje tour pique en dehors. - Ja też! Ja też tak chcę! - woła Grace. - Najpierw na dwór. - Dobrze, ale potem będziesz mnie uczyć. Laura kręci głową. - Najpierw posprzątasz ten bałagan. - Wskazuje głową podłogę zasłaną fragmentami puzzli. 6 Kiedy wracają z dworu, Grace od razu chce się uczyć baletowych pozycji, Laura jednak przypomina jej o puzzlach. Dziewczynka zamierza je sprzątnąć byle jak, wrzucając wszystkie do jednego pudełka, ale Laura upiera się, że musi je porozdzielać. Mała protestuje, ale jako dość bystry dzieciak, szybko się orientuje, że nic nie wskóra, i zabiera się za wkładanie wszystkich części do pudełek, z których je wcześniej w napadzie złości wysypała. Laura, widząc ich liczbę, obawia się, że może to potrwać do nocy, ale Grace odkrywa, że spody poszczególnych kompletów puzzli są w różnych kolorach, i segregując kawałki, nie musi się zastanawiać, z którego obrazka pochodzi dany fragment. Laura zastanawia się, czy jej nie pomóc, ale się na to nie decyduje - może dlatego, że byłoby to nie wychowawcze, a może dlatego, że z dworu dochodzą odgłosy, które ją intrygują. Podchodzi do okna w chwili, gdy z samochodu, który przed chwilą podjechał pod dom, wysiada czwórka młodych ludzi. W pierwszym momencie sądzi, że to ci sami, których widziała na korcie, a potem przy basenie. Pewnie gdzieś pojechali i teraz wracają. Zanim rozpoznaje, że to nie oni, tamte dwie dziewczyny i dwaj chłopcy wychodzą z domu i witają się z nowo przybyłymi. Najwyraźniej szykuje się jakaś impreza. Przypomina jej to, że i ona wybiera się dzisiaj na imprezę. Patrzy na zegarek i uświadamia sobie, że przyjęcie urodzinowe Evy Ripley, koleżanki z państwowej szkoły, do której chodzi od roku, właśnie się zaczyna. Uprzedziła Evę, że się spóźni, bo wiedziała, że jeśli po wyjściu od Greenwoodów wróci do domu, żeby wziąć prysznic i się przebrać, nie zjawi się u niej przed dziesiątą. Wciąż ma w pamięci, jak trudno jej było znaleźć swoje miejsce w nowym środowisku. Nikomu nie mówiła, że wcześniej chodziła do prywatnej szkoły i mieszkała w bogatej dzielnicy, ale w jakiś sposób ta wiadomość dotarła do jej nowych koleżanek i kolegów i sprawiła, że długo patrzyli na nią z rezerwą i zachowywali dystans. Już nienadziana nadziana pannica, myśleli z dużą dozą satysfakcji. Czuła to w ich spojrzeniach, i właśnie to było dla niej najbardziej bolesne w tamtym trudnym okresie. Jakoś przez to przeszła. Teraz nie patrzą na nią w ten sposób, już się do niej uśmiechają, rozmawiają z nią, niektórzy chyba nawet ją lubią. Już jest jedną z nich. Wciąż jednak pamięta te początkowe miesiące i bardzo jej zależy, żeby być na pierwszej imprezie, na którą została zaproszona przez koleżankę z nowej szkoły. Kiedy rano wychodziła z domu, pomyślała, że zaoszczędziłaby mnóstwo czasu, gdyby pojechała do Evy prosto od Greenwoodów, nie wracając do domu. Wzięła więc ze sobą bluzkę do przebrania i kosmetyki. Teraz, widząc, że segregowanie puzzli zajmie Grace jeszcze co najmniej pół godziny, bierze torbę i idzie do łazienki. Kiedy po dwudziestu minutach z niej wychodzi, Grace zamyka ostatnie pudełko z puzzlami. Jest niesamowita, myśli Laura, starając się powściągnąć swój zachwyt nad dzieciakiem, bo już kilka razy zdążyła się przekonać, że ten mały diabeł wcielony w rudowłosego aniołka potrafi w najmniej spodziewanych momentach doprowadzić ją do szału. - Posprzątałam - melduje Grace. - Świetnie - mówi Laura. - Teraz możemy... Nie kończy, ponieważ do pokoju wchodzi Jenny, pchając przed sobą wózek z kolacją. Grace jest rozczarowana, bo choć spełniła wszystkie warunki stawiane przez opiekunkę, nadal nie może przystąpić do nauki, która ma się zakończyć wykonaniem upragnionego piruetu. Wie o tym, że wkrótce po kolacji Laura wyjdzie, zostawiając Jenny kąpiel i ułożenie jej do snu. - Nie chcę teraz jeść - mówi. - Teraz mam się uczyć piru... - Patrzy na swoją nianię i szybko się poprawia: - Tours.

Posted in: Bez kategorii Tagged:

Najczęściej czytane:

łem ...

się dorwać do jednej z twoich spraw i tak namieszać, żebyś ją położył, ale to byłoby zbyt ryzykowne. Mogłem się dostać do jednej z twoich spraw i strzelić ci w plecy, ale wtedy nie byłoby żadnej zabawy. Ale jednego wieczoru ... [Read more...]

przyznać?

Mary wbiła wzrok w swoje dłonie na kolanach. Rozplotła palce, przez chwilę obracała pierścionek z trzykaratowym kamieniem, a potem znów splotła palce. ... [Read more...]

203

- Uff! - Zrobiła przesadnie zamaszysty ruch ręką, jakby ścierała p< z czoła. - Już pomyślałam, że przez moje chrapanie musiałeś uciekać. - Oparłaś głowę na moim ramieniu - powiedział łagodnie. - Obejmowałaś ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.lomza.pl

WordPress Theme by ThemeTaste