- A nie mówi te¿ czasem: „nie sadzcie, abyscie nie byli
sadzeni”? - Owszem. Ja i moja pani bylismy mał¿enstwem przez prawie piecdziesiat lat i mielismy czwórke dzieci, wszystkie po slubie. Dziecko potrzebuje matki i ojca, ale przecie¿ pani sama o tym wie. Tak czy inaczej, współczuje z powodu tej straty. - Tak. Tak, oczywiscie, dziekuje panu - powiedziała, czujac, ¿e krew odpłyneła jej z twarzy. Portier wział ja za Kylie... Kylie była w cia¿y... o Bo¿e. Sciskajac w dłoni cenny klucz, wbiegła na schody, nie chcac czekac na rozklekotana winde. Na trzecim pietrze szybko podeszła do drzwi mieszkania 3-B, pod którymi czekał na nia Nick, trzymajac na rekach uspionego Jamesa. - Zobaczmy, na co cie stac, kiedy sie przyło¿ysz - powiedział z usmiechem. 427 - Nie uwierzysz - odparła i powtórzyła swoja rozmowe z portierem. Przekreciła klucz w zamku. Pchneła drzwi i nagle cofneła sie w czasie. Jedno spojrzenie w głab schludnego, dokładnie wysprzatanego mieszkania wystarczyło, by opadły ja setki wspomnien. Znieruchomiała, zaciskajac palce na gałce drzwi, serce waliło jej jak młotem, a wizje z przeszłosci z ka¿da sekunda nabierały barw i precyzji. Rozpoznała obita zielonym sztruksem kanape, która kupiła kiedys na wyprzeda¿y, na której le¿ał włochaty pled zrobiony na drutach przez jej matke - nie chuda jak osa Victorie Amhurst o skwaszonej twarzy, ale inna, cieplejsza kobiete, pachnaca tytoniem i perfumami z wyra¿a nutka wanilii. Dolly... miała na imie Dolly. - Mamo... - wyszeptała, wiedzac ju¿, ¿e kobieta, która ja wychowała, nie ¿yje. Nogi jej dr¿ały tak silnie, jakby za chwile miała upasc. Nie nazywa sie Marla. Tak jak podejrzewała. Nazywa sie Kylie Paris. A tamtej nocy, prowadzac mercedesa Pam, jechała do Monterey, aby odnalezc swoje dziecko. Dobry Bo¿e, wiedziała ju¿, dlaczego była wtedy z Pam. Odruchowo spojrzała na Jamesa. Drogie, drogie dziecko. Wszystko zaczeło sie od niego i na nim sie konczy. Po wyjsciu ze szpitala Kylie pokłóciła sie z Aleksem, odkryła, ¿e on i Marla ukryli Jamesa w Monterey, i poprosiła Pam o pomoc. Ale wszystko poszło nie tak. Ktos zastawił na nie pułapke, ten wypadek na pewno został zaaran¿owany! Alex chciał ja zabic. To musiał byc on... i Marla... ona te¿ miała z tym zwiazek. Kylie zbladła jak sciana. - Wszystko w porzadku? - Nick patrzył na nia z troska i czułoscia. Kylie nagle poczuła ból w sercu. Bezgłosnie poruszyła wargami. - To... to jest... mój dom - powiedziała w koncu zduszonym głosem. 428 Łzy napłyneły jej do oczu. Powoli obeszła pokoje. Przypomniała sobie wielkie, podwójne łó¿ko, które kupiła za pieniadze ze swojej pierwszej wypłaty. Wtedy pracowała w banku, dopiero pózniej przeniosła sie do firmy