a potężna fala ich emocji docierała aż do stojącego z boku Matthew.
Sylwia odeszła pierwsza. - Zawsze zostawiam je na chwilę same - wyjaśniła cicho. - Nie tyle ze względu na Karo, ile na dziewczynki. - Karo też go brakuje. Potrafię to zrozumieć. - Jest już w znacznie lepszym stanie. Dzięki tobie. To właśnie najbardziej pragnął usłyszeć w tym momencie. Niebawem wszyscy wrócili do rangę rovera. Chloe ujęła go za rękę, a po chwili z drugiej strony Flic wsunęła mu dłoń pod ramię. Matthew uchwycił wzrok Karoliny i zobaczył, jak ją to uszczęśliwiło. Podzielał to uczucie. Dochodziła już siódma, kiedy przecięli East Heath Road i znaleźli się na wrzosowisku. Szli przez jakiś czas wolno, oddalając się od drogi, a potem Flic odpięła smycz Kahlemu i pozwoliła mu biec przodem. - Słyszałeś, że przed wiekami grasowały tu wilki? Matthew wiedział o tym wcześniej od Karoliny. - Nie - odrzekł - nie słyszałem. - A o tym, że Dolina Zdrowia, która leży tuż za naszym domem, była w XVIII wieku malarycznym bagnem? - Gdzieś czytałem - powiedział, chcąc także wnieść jakiś wkład do rozmowy - że o Hampstead jest wzmianka w Domesday Book*. - Nazywało się wtedy Hamestede. - Jestem pod wrażeniem - przyznał. - Nie wiedziałem, że tak cię interesuje historia. - Niespecjalnie. Ale tatuś nauczył mnie wszystkiego o Hampstead. Spacerowali tak, gawędząc i rzucając patyki Kahlemu, później przez jakiś czas przypatrywali się rodzinnemu meczowi piłki nożnej, obserwowali, jak retriever odrzuca względy szarego pudla. Nagle Flic wydała cichy okrzyk. - Co się stało? - Moja bransoletka! - Wyraźnie wpadła w popłoch. - Nie mam jej, musiała mi spaść! - Schyliła się, aż jej długie włosy opadły na twarz, i zaczęła przepatrywać trawę wokół nóg. - Nie mogę jej zgubić, po prostu nie mogę! - A na pewno miałaś ją na ręku? - Oczywiście, że miałam! - Kręciła się niespokojnie ze wzrokiem wbitym w ziemię. - Zawsze ją noszę, tatuś mija dał, to jego ostatni prezent! * Księga katastralna z czasów Wilhelma Zdobywcy. 45 - No dobrze. - Matthew starał się nadać głosowi optymistyczne brzmienie. - Znajdziemy ją, tylko powiedz, jak wyglądała. - Zwyczajnie, jak bransoletka - odparła niecierpliwie. - Złota, z małych wąskich prostokącików. Na dwóch tatuś kazał wygrawerować moje inicjały i datę urodzenia. - W jej oczach ukazały się łzy. - Boże, po co jaja włożyłam na spacer w takim miejscu! - Skoro zawsze ją nosisz, to normalne, że o tym nie pomyślałaś. - Matthew jeszcze nigdy nie widział Flic we łzach. W pierwszym odruchu chciał objąć dziewczynę, ale uznał, że najlepiej ją pocieszy, odnajdując zgubę. - Wrócimy po naszych śladach. Zastanów się chwilę, gdzie to mogło się stać? Może zaczepiłaś o coś rękawem? Flic zamknęła oczy i dotknęła prawego nadgarstka. - Nie pamiętam. - Mniejsza o to, po prostu wracajmy. Znajdziemy ją, zobaczysz. - Mam nadzieję.